Wszystko stało się tak nagle - huk tłuczonego szkła, krzyki ludzi i ten
przeraźliwy pisk w uszach. Minęło trochę czasu zanim doszłam do siebie.
Szybko przeleciałam wzrokiem po pomieszczeniu. Wszyscy siedzieli
skuleniu, tuż przy samej podłodze. Niektórzy za stołami, a inni bez
zakrywania się niczym. Szybko dotarło do mnie co się dzieje i
momentalnie zalała mnie fala strachu. Serce nagle przyspieszyło i
zaczęłam drżeć. Rzuciłam okiem na Rei'a, który uważnie obserwował co się
dzieje. Uspokoił mnie fakt że przynajmniej jestem z nim. Powoli
przełknęłam ślinę i stuknęłam go w rękę. Chłopak powoli przybliżył się
do mnie, po czym spytał co robimy. Spojrzałam na niego pustym
wzrokiem. Kompletnie nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Już miałam coś
powiedzieć, jak usłyszałam strzał. Szybko wszyscy odwrócili wzrok w
stronę oddanego strzału. Moim oczom ukazał się niezbyt przyjemny widok -
ktoś został postrzelony w nogę. W tym samym czasie zdecydowanie ten
najwyższy, przeszedł ciężko po pomieszczeniu.
- Jeżeli ktoś z was postanowi się ruszyć, to skończy tak samo jak on. -
Wskazał pistoletem na chwilę wcześniej postrzelonego mężczyznę. Na jego
twarzy zawitał złośliwy uśmiech, gdy zobaczył że owy mężczyzna zadrżał
z bólu. Od razu zawrzało we mnie. Strasznie zdenerwował mnie ten
człowiek i bardzo chciałam mu oddać, niestety hamował mnie fakt że stało
tam trzech kolesi z bronią. Przypomniałam sobie nagle o Rei'u i jego
pytaniu. Nachyliłam się ku niemu.
- Wygląda na to że nie straszą nas tylko po to żebyśmy nic nie zrobili.
Naprawdę są w stanie nam coś zrobić. Dlatego proponuję by trochę ich
zdezorientować. - Szczerze, to kompletnie nie wiedziałam jak to zrobić,
więc w dużej mierze liczyłam na Rei'a. Chłopak wyglądał jakby się nad
czymś zastanawiał, więc cierpliwie czekałam - chociaż nie było to łatwe w
obecnej sytuacji. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu
ewentualnych dodatkowych pomysłów.
- Możemy przeturlać szklankę w kierunku drzwi. Domyślam się że każdy z
nich zwróci na to uwagę. Mogłabyś wtedy kopnąć stolik na tego najbliżej
nas. Jeśli by nam się udało, chociaż nie może na się nie udać, ponieważ wtedy najprawdopodobniej byśmy zginęli, to pobieglibyśmy w stronę zaplecza. Drzwi
są otwarte, to może nawet uda nam się zabarykadować, a wtedy już tylko
tylne drzwi i pięknie. - Analizowałam plan Rei'a. Nie był zły - mogłabym
rzec że jak na obecną sytuację, to myśli bardzo trzeźwo. Taki pech że
wcześniej strzelający mężczyzna potknął się i upadł twarzą tuż przed
nami. Instynktownie szybko się odsunęłam, po czym przywaliłam mu
najbliższą - właśnie tak - butelką. Szkło zgrabnie rozbiło mu się na
twarzy, raniąc go w nos i czoło. Rei widząc to, szybko mnie złapał i
przyciągnął do siebie, dzięki czemu uniknęłam postrzału. Następnie
ciągle mnie trzymając, biegiem rzucił się w stronę zaplecza. Jeden z
przestępców strzelił w naszą stronę i trafił w coś, co spowodowało że
pocisk rozpadł się na wiele odłamków - znowu pech chciał że jeden z tych
odłamków trafił mi prosto w łydkę. Syknęłam cicho.
- Wszystko w porządku? - Dobiegł do mnie głos chłopaka. Nie chcąc zepsuć
wszystkiego co nam się udało do tej pory, ukryłam moją ranę i skinęłam
głową na "tak". Dokładnie zabarykadowaliśmy drzwi i zaczęliśmy szukać
jakiegoś wyjścia ewakuacyjnego. Przy okazji znalazłam przycisk alarmowy,
dzięki czemu na miejscu miały możliwość pojawić się odpowiednie służby.
Było słychać że ktoś dobija się do drzwi, którymi się przedostaliśmy do
obecnego pomieszczenia. Złapałam za miotłę, pozbywając się szczotki,
dzięki czemu miałam sam kij. Wiadomo - w takiej sytuacji każda broń się
przydaje. Stanęłam przy drzwiach, gdy nagle usłyszałam wołanie. Szybkim
krokiem ruszyłam w stronę Rei'a. Wskazał głową na małe drzwi.
- Niestety są zatrzaśnięte.. Ale mogę spróbować je wyważyć. - Wypuścił
wolno powietrze, po czym szybkim i zdecydowanym ruchem uderzył całym
ciałem w drzwi. Było słychać dźwięk, który przypominał łamiący się
metal. Chłopak był o wiele silniejszy ode mnie, dzięki czemu z łatwością
pozbył się ostatniej zapory - drzwi. W tym czasie kątem oka zobaczyłam
że chłopak również jest skaleczony - w ramię. Najwyraźniej jeden z
kawałków szkła musiał go zranić. Pośpiesznie je otworzył i już miał
wychodzić, gdy nagle stanął. Przed nim wyłonił się jeden z przestępców -
ten, którego zraniłam szkłem. Jednak chłopak nie okazał strachu - mało
tego, szybkim ruchem uderzył mężczyznę. Chciałam mu pomóc, ale
jednocześnie wcześniej zabarykadowanymi drzwiami wpadł drugi z mężczyzn.
Nagle przypomniałam sobie że nie wcisnęłam przycisku alarmowego.
Kolejną rzeczą, która do mnie dotarła, było to że mężczyzna był
uzbrojony w pistolet, a ja w zwykły kij od miotły. No tak.. Co mogło
pójść nie tak. Jednak nie mogłam się poddać. Nie byłabym sobą, gdybym
się nie postawiła. Jedyne co mi bardzo utrudniało moje zamiary, była
skaleczona noga. Cicho westchnęłam. W głębi duszy miałam nadzieję że Rei
da sobie radę - trafił przecież na o wiele trudniejszego przeciwnika
niż ja. Do tego również był skaleczony. Moim celem było pozbycie się
broni z rąk mojego przeciwnika. Jeśli się uda, to byłabym w sprzyjającej
mi sytuacji. W ten sposób właśnie, rozpoczęła się nietypowa walka o
przetrwanie, w którą wplątał mnie chłopak, którego znam jeden dzień.
Czy żałuję? Ani trochę.
<Rei?>
Ilość słów: 829
Otrzymane punkty: 50 + 205 = 255
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz