Ukroiłem kawałek czekoladowego ciasta, po czym nadziałem go na malutki widelczyk i zjadłem. Cudowny smak rozpływał się w ustach, puszyste ciasto dodawało jeszcze większą rozkosz, a likier? Mmm, nie da się go lepiej opisać.
- Z tego co pamiętam to chyba
mieszkasz gdzieś w okolicy.. Przynajmniej gdzieś w mieście. Często tu
bywasz? - Zapytała Yui popijając herbatą.
- Mieszkam po drugiej stronie miasta. - Zaśmiałem się. - Stąd do domu mam w cholerę daleko, może z 2 godziny pieszo. - Zamyśliłem się chwilę w celu obliczenia dokładnej drogi. - Tak, mniej więcej 2 godziny, ale lubię tu przychodzić. To chyba najlepsza kafejka jaką znam, a szczerze nie byłem w zbyt wielu. No, ale poza kafejką w tej okolicy są ciekawe kasyna! To nie są jakieś zwyczajne gry za marne pieniądze. O nie nie. - Pokręciłem głową i opierając się łokciami o stół kontynuowałem. - Tutaj wymagają one ruchu, umiejętności, czegoś w mózgu i ogółem wszystko czego nie posiadają te prymitywne automaty czy też ruletka.
- Brałeś w już w jakiejś udział? - Zapytała. Jej talerz powoli pustoszał, natomiast mój wciąż miał lekko naruszone ciasto.
- W dwóch i w jednej wygrałem. - Związałem ręce na piersi i z triumfalnym uśmiechem oparłem się o krzesło. - Nie było łatwo... ale! Koniec końców udało mi się ograć wszystkich uczestników.
- Hoho, co wygrałeś?
- Motor, ale że nikt w mojej rodzinie nie ma prawka na ten pojazd sprzedałem go i oddałem większą część pieniędzy rodzicom. Za resztę kupiłem sobie nowej generacji konsolę. - Odparłem zabierając się za ostatni kęs czekoladowego ciasta. Farewell, cake... Spojrzałem na filiżankę. Kra po herbacie zdążyła już osiąść na krawędziach. Gestem przywołałem kelnera, który był przy pobliskim stoliku. - Chcesz jeszcze herbaty? - Yui spojrzała na puste naczynie i przytaknęła głową. - Dwa razy herbatę, proszę. - Kelner zebrał puste talerze i filiżanki, po czym odszedł.
- Skoro nadal jesteśmy przy temacie kasyna, opowiedz w jaką grę grałeś. Ryzykownie było?
- Szczerze to trochę trzeba było się napocić. Gra polegała na pozostaniu ostatnim "żyjącym".
- Taki survival, mam rację?
- Tak, dokładnie! Ah, ten dreszczyk emocji kiedy wiesz, że ktoś czyha na ciebie zza rogu. - Poczułem jak przechodzi mnie gęsia skórka, przyjemne jak i dziwne uczucie. - Było jedno wielkie pole bitwy, 2 razy, nie 3, czekaj.. 4 razy większe niż ta kafejka! - Rozszerzyłem ręce w celu pokazania wielkości pomieszczenia.
- No to wcale nie takie "wielkie". - Uśmiechnęła się.
- Mylisz się. Dla nas, wojowników, to była ogromna przestrzeń. Wracając do tematu, zasady były proste: zero oszukiwania, jeżeli zostaniesz trafiony - schodzisz z pola i najważniejsza, wszystkie chwyty dozwolone! - Uśmiechnąłem się szyderczo, natomiast Yui wyglądała na lekko zmieszaną. Podrapałem się po brodzie. - Hehe, wiem o czym myślisz, lecz tego nie zrobiłem!
- Czego? - Zapytała zakłopotana.
- No... Tego... - Zagubiłem się we własnej powieści.
- Aaa, uderzenie w krok? - Powiedziała akurat gdy podszedł do nas kelner. Nie wydawał się on słuchać naszej rozmowy, jednak Yui nagle poczerwieniała i jakby zamarła patrząc w już pustą przestrzeń po mężczyźnie.
- Yui? - Pomachałem dłonią przed jej oczami. Wzdrygnęła się.
- A, wybacz.. Mówiłeś coś? - Zapytała skołowana.
- Mówiłem, że nie chodzi o krok. Jak mogę tam uderzyć będąc postacią w grze? - Zapytałem unosząc brew do góry.
- Jak to, w grze...? To nie graliście w realu?
- Nie, haha. Siedzieliśmy wygodnie na kanapie, a przynajmniej niektórzy, i graliśmy na konsolach. Myślałem, że wiesz o co chodzi gdy powiedziałaś "survival", sorka. - Posłałem jej zakłopotany uśmiech.
- Nic nie szkodzi, hah. Ale opowiadałeś to z taką pasją, że serio wydawało się jakbyś czynnie brał w tym udział.
- Serio? No cóż, w końcu to moja pierwsza wielka wygrana. Jak chcesz możemy się tam kiedyś wybrać.
- Może kiedyś.
Przez pozostały czas herbaciany rozmawialiśmy o pogodzie. Zaskakujące, że tak nudny temat może ciągnąć się w nieskończoność. Gdy byliśmy przy słonecznych wakacjach do kafejki wpadło 3 mężczyzn, ale dosłownie, wpadło. Szkło z okien rozsypało się na małe kawałeczki i poleciało we wszystkie strony, wyglądało to jak kryształowy deszcz. Większość klientów schowała się pod stoliki, włącznie ze mną i Yui. Gdy szkło spadło już na posadzkę podniosłem się. Jeden z gości leżał na ziemi z nogami na przewróconym stole. Krew mu się sączyła z prawej skroni. Wygląda na to, że oberwało mu się od okna. Spojrzałem na pozostałych dwóch. Niższy z krótkimi, kręconymi włosami celował karabinkiem na zewnątrz, natomiast drugi ze swoją szpetną mordą rozglądał się po kafejce. Również w dłoni trzymał karabin, jednak innego rodzaju. Nie potrafiłem stwierdzić jakiego. Nagle usłyszałem głośny huk, odgłos spięcia elektrycznego i krzyk ludzi, a potem... jakbym był w wodzie. Moje uszy definitywnie odmawiały usłyszenia tego ponownie. Zamknąłem oczy i chwyciłem się za głowę, a potem przeniosłem dłonie na uszy i przyciskając je mocno próbowałem na powrót odzyskać słuch. Jednak uzyskałem odwrotny rezultat. Zaczęło mi dzwonić w uszach, okropne brzęczenie, niech ktoś to skończy! Wtedy poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Spojrzałem w jej kierunku, lecz jedyne co ujrzałem to ciemność. Strzał oddany parę sekund temu musiał uszkodzić lampę i stworzył zwarcie pozbawiając lokalu światła. Gdy oczy przyzwyczaiły się do mroku ujrzałem twarz Yui. Wyglądała na zmartwioną, wkurzoną jak i zdezorientowaną. Jej oczy miały aktualnie wiele mieszanych uczuć, podejrzewam, że i ja miałem podobne... Uspokoiłem oddech. Słuch wrócił, jednak jeszcze nie w pełni sprawny. Rozejrzałem się dookoła. Ludzie w pobliżu leżeli na ziemi i trzęśli się ze strachu z rękoma na głowach. Nie podobała mi się ta sytuacja, z resztą tylko sadysta czerpałby z tego radość. Już no ja wam kuźwa dam...
- Na ziemię albo was zastrzelę, karaluchy! - Wyraźnie usłyszałem tę groźbę, pochodziła od tego, który wystrzelił nabój w lampę i ogłuszył wszystkich. - A niech mi który cholernik spróbuje zadzwonić na policję! Podziurawię wszystkich jak leci! - Nie dało się dokładnie zobaczyć rysów jego twarzy, lecz mogę spokojnie powiedzieć, że na pewno kilka żyłek wyskoczyło mu na czole. Yui klepnęła mnie dwa razy w ramię, więc przybliżyłem się nieco do niej mając na uwadze co robi przestępca.
- Co robimy? - Zapytałem.
<Yui? :D>
Ilość słów: 1 005
Otrzymane punkty: 50 + 250 = 300
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz