Wal się szkodniku, nie wejdziesz dzisiaj do mojego domu- pomyślałam o Fredce. Wolałam zostać na schodach, w tej ciszy i mroku, w którym mogłam na spokojnie pomyśleć. Umówiłam się ze "starym" nieznajomym do jakiegoś salonu gier, bo chciałam uniknąć niczym tchórz spotkania z jakąś lalunią. Tylko czy musiałam zaniedbywać lekcje? Najwyraźniej tak. Przynajmniej będę miała dużo czasu, na wymyślenie czegoś, co odstraszy ode mnie tę babę już na zawsze. I jeśli będę musiała, użyję drastycznych środków by pozbyć się jej i mojego znienawidzonego brata.
Wróciłam na ostatni referat, dwie godziny przesiedziałam w ciszy. W tym czasie zdążyłam ochłonąć, a nawet nieco przysnąć. Po mojej głowie latały różne myśli: co nowego narysować, czy brat naprawdę żyje, w co będę mogła zagrać w salonie, kiedy ten dzień się skończy? Mimo wszystko zdążyłam oczyścić umysł ze wszystkich niepotrzebnych rzeczy i wrócić na wykład, by zdobywać wiedzę. Zadziwiłam samą siebie. Zamiast oglądać się za okno, rysować coś potajemnie lub drzemać, z zapałem słuchałam jak wyglądał nasz stary świat, chociaż wcześniej mnie to nie interesowało. Dzisiaj było... inaczej.
Po skończonych lekcjach zaszłam na chwilę do domu. Zostawiłam szkolne rzeczy, przebrałam się w coś luźniejszego (i w coś, w czym będę mogła na wypadek uciekać), spakowałam parę potrzebnych przedmiotów i poszłam na spotkanie o siedemnastej ze "staruszkiem". Wcześniej jednak zamknęłam dom na wszystkie spusty, tak na wypadek, gdyby Fredce zachciało się włamać czy coś. Zaszłam na miejsce parę minut po czasie, nowo poznany czekał na mnie. Podeszłam do niego witając się.
- Niczego nie zapomniałaś? Raczej nie będziemy się zawracać – powiedział, na co przytaknęłam.
- Nawet nie mam zamiaru. Dzisiaj robię sobie dzień wolny – poprawiłam mały plecak na ramieniu. Miałam w nim nie tylko ładowarkę i telefon, ale jeszcze bluzę, portfel i linę. Tak, linę też w nim miałam. Nie zapomniałam też o wodzie.
- To chodź – wskazał kierunek, więc ruszyliśmy. - Mamy jeszcze trochę czasu, nim otworzą stare gry – oznajmił. Skinęłam głową i schowałam ręce do kieszeni.
Dzielnica Handlowa wyglądała jak zawsze. Może zmieniła się pod tym względem, że szwendało się tu więcej nieudanych robotów, chowających się w zaułkach. Czasem wydaje mi się, że te małe robociki tylko czekają na odpowiedni moment, by się zebrać, omówić plan i uderzyć z całą mocą, by obalić ludzką władzę i przejąć kontrolę nad wszelkim życiem. Bynajmniej tak często działo się w różnych filmach i opowieściach.
- Tak właściwie, to jest tu coś ciekawego? W końcu jesteś ode mnie starszy i bardziej doświadczony – zagadałam go, by przerwać tę dłużącą się ciszę.
<Yongguk? Szczerze, to nie miałam pomysłu. Chyba niczego nie pomieszałam>
Ilość słów: 417
Ilość punktów: 50+105= 155
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz