poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Od Maddie C.D Yongguka 'Insomnia'

Wal się szkodniku, nie wejdziesz dzisiaj do mojego domu- pomyślałam o Fredce. Wolałam zostać na schodach, w tej ciszy i mroku, w którym mogłam na spokojnie pomyśleć. Umówiłam się ze "starym" nieznajomym do jakiegoś salonu gier, bo chciałam uniknąć niczym tchórz spotkania z jakąś lalunią. Tylko czy musiałam zaniedbywać lekcje? Najwyraźniej tak. Przynajmniej będę miała dużo czasu, na wymyślenie czegoś, co odstraszy ode mnie tę babę już na zawsze. I jeśli będę musiała, użyję drastycznych środków by pozbyć się jej i mojego znienawidzonego brata.
Wróciłam na ostatni referat, dwie godziny przesiedziałam w ciszy. W tym czasie zdążyłam ochłonąć, a nawet nieco przysnąć. Po mojej głowie latały różne myśli: co nowego narysować, czy brat naprawdę żyje, w co będę mogła zagrać w salonie, kiedy ten dzień się skończy? Mimo wszystko zdążyłam oczyścić umysł ze wszystkich niepotrzebnych rzeczy i wrócić na wykład, by zdobywać wiedzę. Zadziwiłam samą siebie. Zamiast oglądać się za okno, rysować coś potajemnie lub drzemać, z zapałem słuchałam jak wyglądał nasz stary świat, chociaż wcześniej mnie to nie interesowało. Dzisiaj było... inaczej.
Po skończonych lekcjach zaszłam na chwilę do domu. Zostawiłam szkolne rzeczy, przebrałam się w coś luźniejszego (i w coś, w czym będę mogła na wypadek uciekać), spakowałam parę potrzebnych przedmiotów i poszłam na spotkanie o siedemnastej ze "staruszkiem". Wcześniej jednak zamknęłam dom na wszystkie spusty, tak na wypadek, gdyby Fredce zachciało się włamać czy coś. Zaszłam na miejsce parę minut po czasie, nowo poznany czekał na mnie. Podeszłam do niego witając się.
- Niczego nie zapomniałaś? Raczej nie będziemy się zawracać – powiedział, na co przytaknęłam.
- Nawet nie mam zamiaru. Dzisiaj robię sobie dzień wolny – poprawiłam mały plecak na ramieniu. Miałam w nim nie tylko ładowarkę i telefon, ale jeszcze bluzę, portfel i linę. Tak, linę też w nim miałam. Nie zapomniałam też o wodzie.
- To chodź – wskazał kierunek, więc ruszyliśmy. - Mamy jeszcze trochę czasu, nim otworzą stare gry – oznajmił. Skinęłam głową i schowałam ręce do kieszeni.
Dzielnica Handlowa wyglądała jak zawsze. Może zmieniła się pod tym względem, że szwendało się tu więcej nieudanych robotów, chowających się w zaułkach. Czasem wydaje mi się, że te małe robociki tylko czekają na odpowiedni moment, by się zebrać, omówić plan i uderzyć z całą mocą, by obalić ludzką władzę i przejąć kontrolę nad wszelkim życiem. Bynajmniej tak często działo się w różnych filmach i opowieściach.
- Tak właściwie, to jest tu coś ciekawego? W końcu jesteś ode mnie starszy i bardziej doświadczony – zagadałam go, by przerwać tę dłużącą się ciszę.

<Yongguk? Szczerze, to nie miałam pomysłu. Chyba niczego nie pomieszałam>

Ilość słów: 417
Ilość punktów: 50+105= 155

niedziela, 15 kwietnia 2018

Od Yongguka CD Maddie 'Insomnia'

Zmarszczyłem brwi, próbując odszukać jakieś sensowne rozwiązanie. Niestety nigdy nie byłem najlepszą poradnią życiową a tamten moment był szczególnie słaby. Naprawdę pragnąłem ubrać to w ładne słowa, które dodałyby jej otuchy i pomogły w trudnej sytuacji.
- Kazałbym jej spierdalać - Cóż, tyle z bycia pomocnym.
Dziewczyna uśmiechnęła się półgębkiem, jakby wyobrażając sobie tę scenę.
- Chciałabym, serio - Westchnęła ciężko, jednocześnie przewracając lazurowymi oczami w teatralnym geście - Ale to bardziej... skomplikowana sprawa.
- Zawsze możesz nie wracać do domu - Mruknąłem, opierając leniwie głowę na kolanach - Jeśli nie załapie znaku to przynajmniej odsuniesz nieprzyjemny moment w czasie. A, ile masz lat?
- Dziewiętnaście. Tylko, co to ma do rzeczy?
- Możesz jeszcze uciekać od zmartwień i nikt nie będzie miał tego za złe -Wzruszyłem ramionami - Chociaż jako ktoś starszy powinienem ci powiedzieć coś w stylu "Staw czoło przeszkodom!" choć oboje wiemy że bym kłamał.
- Gadasz jakbyś był nie wiadomo jaki stary - Maddie zaśmiała się cicho.
- Mam dwadzieścia dwa lata, to podeszły wiek - Jestem tak stary, że nogi odmawiają mi już posłuszeństwa, pora umierać. - A wracając do twojego problemu możesz się ze mną wybrać na "spacer" po dzielnicy handlowej, jeśli chcesz uniknąć wizyty. Otworzyli tam nową miejscówkę ze starymi grami z lat kiedy byłem jeszcze piękny i młody.
- Zabierasz mnie do muzeum? - Zażartowała, bawiąc się kosmykami swoich kolorowych włosów - Dobra, może po drodze wpadnę na jakieś długoterminowe rozwiązanie.
Dzwonek na lekcje zadzwonił w nieodpowiedniej chwili, przerywając nam rozmowę. Ociężale podniosłem się z ziemi, przeciągając się w międzyczasie. Jednakże dziewczyna nadal pozostawała na podłodze bez widocznych oznak wykazujących chęć zmiany położenia.
-Nie wybierasz się na zajęcia? - Zapytałem, gdy już skończyłem otrzepywać kurz ze swoich czarnych spodni.
- Chyba odpuszczę sobie na dzisiaj - Stwierdziła, rozkładając się jeszcze bardziej na podłodze - Widzimy się o siedemnastej?
- Jak chcesz. Do zobaczenia na dworcu głównym - Machnąłem ręką na pożegnanie, powoli oddalając się w stronę klas. Mimo słabej kondycji fizycznej nie miałem zamiaru odpuszczać sobie wykładów. Mogłoby to spowodować nie dopuszczenie mnie do kursu lotniczego, który był przecież moim głównym celem.
Układając głowę na ławce zacząłem rozmyślać o tym, czy powinienem był proponować jej wspólne wyjście. To chyba nic złego wychodzić z koleżanką z wydziału? Co z tego, że widzę ją na oczy pierwszy raz, pff. Nie wyglądała na przestraszoną więc to chyba ok?? 
Doszedłem do wniosku, że mam tendencję do zbierania stworzeń w potrzebie. Widocznie z wiekiem jedynie zmieniłem kierunek z psów na ludzi. "Czy to się leczy?"

<Maddie? Idziemy zabalować ;) >

Ilość słów: 398
Otrzymane punkty: 50 + 100 = 150

środa, 4 kwietnia 2018

Od Maddie CD Yongguka 'Insomnia'

Dzisiejsze wykłady mogłam porównać do pogody na zewnątrz: nic nie chciało się skończyć i dłużyło się niemiłosiernie. Nic nie miało barw, wszystko szare i smutne, a do tego dobijające psychicznie. Jestem pewna, że to deszcz tak na mnie zadziałał: zasnęłam w ostatniej ławce. Może gdyby pogoda była lepsza, ładniejsza, albo chociażby suchsza, z zapałem bym słuchała o galaktyce i gwiazdach, być może zgłaszając się, że kiedyś udało mi się znaleźć gwiazdozbiór wielkiej Niedźwiedzicy. Niestety w tamtej chwili pozostało mi tylko czekać...
Gdy koniec lekcji nadszedł, szybko wyszłam z klasy. Skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych, ale zaraz się zatrzymałam, przypominając sobie o ulewie. Miałam ochotę wyjść na świeżę powietrze i zaczerpnąć skądś weny do dalszego myślenia. Zawróciłam i usiadłam na wolnej ławce. Nagle obok mnie usiadła blondynka; dziewczyna z sąsiedniego domu i ślepo zauroczona w moim bracie.
- Marco jeszcze nie wrócił? - usłyszałam jej wysoki głos. Spojrzałam na nią spod przymrużonych powiek. Nie cierpiałam jej. Kiedyś śniłam, jak ją okładam pięściami, nie pamiętam za co, ale po przebudzeniu nie czułem się winna, czy nie miałam wyrzutów sumienia, ale wręcz przeciwnie: żałowałam, że tak szybko się obudziłam. Nienawidziłam jej, bo chciała się związać z moim parszywym bratem. Nie musiałam szukać powodów w jej charakterze czy ubioru, żeby czuć do niej niechęć.
- Nie - odpowiedziałam krótko i spojrzałam na niewidzialny punkt przez sobą. Jeszcze tego by brakowało...
- Szkoda - blondynka, którą wszyscy nazywali Fredka, westchnęła żałośnie i tęsknie za swym ukochanym. - Jak ty sobie radzisz sama? Długo już go nie ma... - mimo, iż mówiła to do mnie, wiedziałam, że w rzeczywistości myślami jest daleko hen w kosmosie, w poszukiwaniu Marco.
- Jakoś żyje - odpowiedziałam krótko. Modliłam się teraz o dzwonek wzywający na kolejne lekcje, niestety przez dłuższa przerwę obiadową, wiedziałam, że nie mam na co liczyć. Dlaczego nie poszłam na stołówkę?
- Wiesz co myślę? Że nie długo wróci. Jest już na tyle długo po za planetą, że na pewno za parę dni wróci. A może czeka już na ciebie w domu, tylko ty o tym nie wiesz? - na tę myśl uśmiechnęła się szeroko i wstała. Nienawidziłam tego uśmiechu, nie wróżył nic dobrego. - Wiesz co? Przyjdę dzisiaj do ciebie po szkole i pomogę posprzątać dom, na powrót Marco. Jestem pewna, że będzie szczęśliwy, gdy dowie się, jak o ciebie dbam - Przez jeden dzień, dokończyłam w myślach. - Będę leciała. Przygotuj się, przyjdę o siedemnastej sąsiadko - tak jak to miałam w zwyczaju, dotknęła mojego nosa i z szerokim uśmiechem, kręcąc uwodzicielsko biodrami ruszyła w stronę schodów. Schowałam twarz w dłoniach, zastanawiając się nad ucieczką na ten dzień. I noc. Muszę gdzieś przenocować.
Zdezorientowana i bez żadnego planu, nie miałam ochoty iść na kolejne lekcje. Nie dam rady myśleć na nich, a ja muszę znaleźć jakieś spokojne miejsce i pomyśleć co robić. Nie przyjmę tej baby do swojego domu! Jeszcze mi pomaluje ściany na różowo, bo stwierdzi, że tak będzie bardziej kobieco. Ruszyłam w byle jaką stronę, aż nie natrafiłam na jakieś drzwi. Pierwszy raz je widziałam, dlatego bez oporu je otworzyłam. Prowadziły do klatki schodowej o piętro niżej. Było tam ciemno, dlatego od razu pomyślałam, że pewnie nikt się tam nie kręci. Weszłam do środka.
Usiadłam gdzieś w kącie i się skuliłam. Zaczęłam intensywnie myśleć, co zrobić. Gdybym powiedziała jej, że nie musi przychodzić, uznała by to za skromność. Gdybym powiedziała, że jej nie lubię i nie chcę, by przychodziła, albo uzna to za żart i się zaśmieje lub uda wielce obrażoną i przyjdzie do mnie tylko dla Marco. Po za tym jeśli mój brat na prawdę wróci i dowie się, co powiedziałam Fredce (jak to ona zawsze podkoloryzuje cały dialog i wyjdę na diabła) będzie źle ze mną. Ewentualnie wrócić mogę wieczorem, mówiąc, że zostałam po lekcjach czy coś, ale wtedy może przyjść wieczorem.
Nagle usłyszałam kroki. Podniosłam wzrok na osobę, która wyglądała na nie do końca ogarniającą, co się wokół dzieje. Był to wysoki chłopak o jasnych włosach (w tej ciemności trudno było dostrzec, jakiego koloru dokładnie były). Usiadł parę kroków przede mną i milczał, pogrążony we własnych myślach. Obserwowałam go ciekawa, kiedy zda sobie sprawę, że nie jest sam. Dopiero po chwili mnie dostrzegł, zgarnął kosmyki z czoła, lekko się uśmiechnął i oparł głowę o ścianę.
- To najlepsze miejsce w całej szkole, no nie?
- Jestem tu pierwszy raz, ale nie narzekam - odpowiedziałam unosząc głowę. - Akurat szukałam takiego cichego i pustego miejsca. W takich najlepiej się myśli. - dodałam. - Jak się nazywasz?
- Yongguk - skierował w moją stronę dłoń. Uścisnęłam ją, przedstawiając mu się.
- Na prawdę mnie nie zobaczyłeś, kiedy tu wchodziłeś? - pokręcił głową.
- Zamyśliłem się - skinęłam głową. Na chwilę oboje zamilkliśmy.
- Mogę ci zadać pytanie? - skinął twierdząco głową. - Co byś zrobił, gdybyś nie chciał przyjąć do domu strasznie natrętnej osoby? - zapytałam. Miałam nadzieję, że on mi podsunie jakiś ciekawy pomysł. Nie chciałam mu w prost tłumaczyć sytuacji, to mój problem.

<Yongguk? Trochę nudne...>

Ilość słów: 827
Otrzymane punkty: 50 + 205 = 255

wtorek, 3 kwietnia 2018

Maddie Carsen

Strach tnie głębiej niż miecze


poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Podsumowanie #5 #6

Chanyeol | 390 + 155 = 545
Fyodor | 1 060 + 270 =  1 330
Kirā | 575 + 155 = 730
Rei | 1 400 + 230 = 1 630
Yongguk | 1 090 + 170 + 310 = 1 570
Yui | 1 730 + 155 + 190 = 2 075
Każdy otrzymuje kieszonkowe w postaci 500oxynów.

Żółty - Punkty zebrane do ostatniego podsumowania
Czerwony - Zbliżający się termin
♦♦♦

Jako, że nie zostało napisane poprzednie podsumowanie #5 (zapomniało mi się ^^') zostanie ono włączone do #6. Więc, od #4 zostały wstawione 8 opowiadań. Nie dużo, ale też nie mało. Yui wciąż utrzymuje się na pierwszym miejscu z punktami, lecz zauważyłam, że pozostali również wzięli się do roboty i powoli ją doganiają :) Nad zakładkami nie miałam za bardzo czasu pracować, ale do końca mojej przerwy świątecznej (16.02) obiecuję, że wszystkie zakończę. Ah, no racja. Jako, że mam już dostęp do internetu można ponownie wysyłać opowiadania/ formularze do mnie, Cat Soup. Zachęcam do zapraszania nowych osób ^^
Przychodzę do was również z pytaniem, czy chcielibyście aby został zorganizowany konkurs/ event? Możecie zagłosować na ten temat w kolumnie obok, a także jeżeli macie jakieś konkretne pomysły nie bójcie się mi ich przedstawić (nie żebym ich nie miała :'D). 
Tak przy okazji pragnę ogłosić iż blog działa już miesiąc! Hurray ^^
No to wesołego śmigusa dyngusa kochani!

niedziela, 1 kwietnia 2018

Od Yongguka CD Fyodora 'Pierwszy krok'

Nie spodziewałem się, że film aż tak mnie wciągnie. Oparty plecami o ścianę zbliżałem się coraz bardziej do monitora, nie chcąc stracić żadnego ze szczegółów produkcji. Dopiero gdy rozpoczęły się napisy końcowe zwróciłem się w stronę Fyodora, by zapytać go o zdanie na temat głównego wątku.
Ku mojemu zdziwieniu chłopak leżał wygięty w łuk, co nie wyglądało na najzdrowszą pozycję do snu. To było do przewidzenia, zważając na fakt że nie słyszałem jego cichych "och" i "ach" w trakcie filmu. Zamknąłem urządzenie, przez co w pokoju zrobiło się dość ciemno.
Ułożyłem się na boku, wsłuchując się w szum wyłączającego się laptopa. Powietrze w pokoju było ciepłe i duszące, co jedynie komponowało się z moim stanem emocjonalnym.
Przez krótką chwilę rozważałem opcję zrzucenia Fyodora z łóżka i obudzenia go, spojrzałem jednak na spokojny wyraz jego twarzy, gdy pogrążony był w głębokim śnie. Nie miałbym serca tak go skrzywdzić. Westchnąłem ciężko, przypatrując mu się uważniej. Spostrzegłem, że zasnął na kablu od laptopa, który wbijał się w jego zaróżowiony policzek zostawiając ślad. Uniosłem więc delikatnie jego twarz by pozbyć się przewodu -Oddałem ci kanapę,a ty rozkładasz się na łóżku -Zaśmiałem się cicho, próbując przejść nad nim bez niepotrzebnego hałasu. Gdy już stanąłem stabilnie na ziemi naciągnąłem na blondyna koc - Cóż, to nie tak że będę spał albo coś - Mruknąłem pod nosem opuszczając po cichu pokój po czym przymknąłem drzwi. Nagle w mieszkaniu rozległ się odgłos mojego telefonu. Spanikowany odebrałem go natychmiast, szybkim krokiem udając się do kuchni.
- Obiecałeś zadzwonić wieczorem, młody człowieku. Wiesz która jest godzina? Ta dzisiejsza młodzież, tylko by się szlajali po nocach -W słuchawce odezwała się moja mama, rozgadana jak zawsze.
- Wiem, przepraszam - Odparłem ściszonym głosem, jedną ręką podsuwając sobie stołek by przycupnąć. Moja rodzicielka zawsze miała najwięcej do powiedzenia, zatem wolałem przygotować wygodne miejsce - Miałem dzisiaj dużo na głowie.
- I jak mieszkanie? Uczelnia jest w porządku? Jedz porządnie, wiem że nie umiesz gotować ale chociaż się postaraj. A masz już jakiś znajomych?
- Tak...tak. Wszystko jest dobrze, poznałem jednego kolegę, jest porządnym (i bardzo uroczym) gościem więc możesz być spokojna. Wcale nie tak ,że wdałem się w bójkę, uciekłem z lekcji i przyjąłem do domu prawie obcego gościa.
- No, ja mam nadzieję, że jest porządny - Fuknęła moja rodzicielka, prawdopodobnie bawiąc się oprawkami okularów jak to miała w zwyczaju - Baw się, skoro już jesteś z daleka od starej matki - Delikatnie zaśmiała się tak, że prawie poczułem ciepło jej oddechu- Tylko w domu jest trochę za cicho bez twoich gitarowych koncertów.
- Kup sobie psa. Będzie równie głośny jak ja i będziesz mogła go karmić - Nabijałem się z niej po cichu, nie chcąc obudzić Fyodora śpiącego za ścianą.
- Po moim trupie. Tyle tych pchlarzy już naniosłeś do domu przez te lata, tfu - Zaśmiała się charakterystycznie i głośno, więc pewnie słyszeli ją wszyscy sąsiedzi. W głębi duszy wiedziałem, że zasłużyłem sobie na nadopiekuńczość matki swoim zachowaniem. Zamiast być dla niej wsparciem przestałem wracać wieczorem do domu, a gdy już to robiłem najczęściej przynosiłem też zdarte dłonie i obitą twarz - No, skoro jest dobrze to mogę już spać spokojnie. Dobranoc Gookie.
- Dobranoc - Odłożyłem telefon na parapet, wpatrując się we wzór kafelek ułożonych na kuchennej podłodze. Kogo ja okłamuję? Z której strony naprawdę jestem taki dobry? Podniosłem się ze stołka jednocześnie rozmasowując obolały kark.
Skierowałem się do salonu, gdzie nie kwapiąc się rozkładaniem kanapy położyłem się na niej. Znużonym wzrokiem wpatrywałem się w panoramę miasta widocznego przez mój balkon, co jakiś czas mieszkanie rozświetlały światła przejeżdżających samochodów. Moje policzki piekły niemiłosiernie od nadmiaru uśmiechów. Nie pamiętałem, bym kiedykolwiek w życiu szczerzył się przez cały boży dzień.

Gdy otworzyłem oczy było jeszcze szarawo, a jedynym słyszalnym odgłosem była pracująca zmywarka sąsiadki z piętra niżej. Sięgnąłem po telefon z przekonaniem, że znowu bez powodu wstaję w środku nocy. Ku mojemu zdziwieniu było już chwilę po piątej, co oznaczało że przespałem całą noc jak normalny człowiek. Dźwignąłem się do pozycji siedzącej, nadal cierpiąc przez bolesne pamiątki wczorajszej bójki. Udałem się do łazienki, gdzie lustro ukazało mi obraz nędzy i rozpaczy jakim była moja poranna prezencja. Zagniecenia bluzy odbite na policzkach oraz włosy jak po porażeniu piorunem, postanowiłem zatem doprowadzić się do porządku zanim Fyodor by się obudził i zaczął kierować różne synonimy w stronę mojej fryzury.
Dopiero gdy zrzuciłem z siebie ubrania uświadomiłem sobie jak wielu siniaków i rozcięć się nabawiłem. Podsumowując oględziny - nie wyglądałem zachęcająco.

Po szybkim prysznicu udałem się do kuchni, gdzie zacząłem kontemplować nad pustą lodówką. Nie zdążyłem jeszcze zrobić zakupów od przyjazdu, zatem pozostało mi tylko to, co przywiozłem ze sobą. Doszedłem do wniosku, że biorąc pod uwagę mój brak umiejętności i ograniczone środki zrobię jajecznicę. Brzmi prosto, nie? Wyjąłem cztery jajka z lodówki, niestety jedno wyślizgnęło się i roztrzaskało o podłogę. I po co ci to było? Warknąłem pod nosem odkładając resztę jajek na blat, czekało mnie jeszcze poranne mycie podłogi. Gdy już uporałem się ze sprzątaniem powróciłem do gotowania, tym razem bardziej ostrożnie. Zagotowałem wodę, nie będąc pewnym czy Fyodor będzie preferował kawę tak jak ja, czy jednak pozostanie przy herbacie.
Nagle poczułem ukłucie w bok, przez co zdziwiony odwróciłem się w tamtą stronę. Obok mnie stał jeszcze zaspany blondyn. Poruszał się zadziwiająco cicho, biorąc pod uwagę to, że mnie było słychać z daleka. - Czy na śniadanie też jest herbata? - Chłopak zaśmiał się niewyraźnie. Miałem wrażenie że jeszcze nie do końca przyjął do wiadomości moją obecność w pokoju. Gestem wskazałem na puste kubki, mając nadzieję że domyśli się moich intencji. Jednak Fyodor stał w tej samej pozycji, marszcząc oczy od nadmiaru światła. Dyskretnie odwróciłem się tak, by poranne słońce przestało go razić. Nagle oczy blondyna otworzyły się szerzej i poderwał głowę do góry, by uzyskać moją atencję.
- Przepraszam,że tak odpadłem od razu wczoraj, aż mi głupio - Chłopak uśmiechnął się przepraszająco, jakby naprawdę zrobił coś złego. Pokręciłem głową z dezaprobatą, bo sytuacja naprawdę była dla mnie głupia.
- Nie masz za co przepraszać - Odparłem, wyłączając gotującą się wodę. Odrywając się na chwilę od przygotowywania posiłku zmierzyłem chłopaka wzrokiem.
- Masz zamiar iść do szkoły w tych samych ciuchach, w których spałeś? - Wypaliłem, nie zastanawiając się zbytnio nad skutkami.
- A mam inne wyjście? - Zripostował blondyn, nerwowo stukając palcami o kuchenny blat.
Przygryzłem nerwowo wargę, orientując się jak źle mogło to zabrzmieć.
- Masz - Stwierdziłem, próbując zachować się jakby wcale nie było mi wstyd za własne słowa - Możesz  przecież wybrać sobie coś z moich rzeczy.

<Fyodor?>
Ilość słów: 1039
Ilość punktów: 50 + 260 = 310