niedziela, 1 kwietnia 2018

Od Yongguka CD Fyodora 'Pierwszy krok'

Nie spodziewałem się, że film aż tak mnie wciągnie. Oparty plecami o ścianę zbliżałem się coraz bardziej do monitora, nie chcąc stracić żadnego ze szczegółów produkcji. Dopiero gdy rozpoczęły się napisy końcowe zwróciłem się w stronę Fyodora, by zapytać go o zdanie na temat głównego wątku.
Ku mojemu zdziwieniu chłopak leżał wygięty w łuk, co nie wyglądało na najzdrowszą pozycję do snu. To było do przewidzenia, zważając na fakt że nie słyszałem jego cichych "och" i "ach" w trakcie filmu. Zamknąłem urządzenie, przez co w pokoju zrobiło się dość ciemno.
Ułożyłem się na boku, wsłuchując się w szum wyłączającego się laptopa. Powietrze w pokoju było ciepłe i duszące, co jedynie komponowało się z moim stanem emocjonalnym.
Przez krótką chwilę rozważałem opcję zrzucenia Fyodora z łóżka i obudzenia go, spojrzałem jednak na spokojny wyraz jego twarzy, gdy pogrążony był w głębokim śnie. Nie miałbym serca tak go skrzywdzić. Westchnąłem ciężko, przypatrując mu się uważniej. Spostrzegłem, że zasnął na kablu od laptopa, który wbijał się w jego zaróżowiony policzek zostawiając ślad. Uniosłem więc delikatnie jego twarz by pozbyć się przewodu -Oddałem ci kanapę,a ty rozkładasz się na łóżku -Zaśmiałem się cicho, próbując przejść nad nim bez niepotrzebnego hałasu. Gdy już stanąłem stabilnie na ziemi naciągnąłem na blondyna koc - Cóż, to nie tak że będę spał albo coś - Mruknąłem pod nosem opuszczając po cichu pokój po czym przymknąłem drzwi. Nagle w mieszkaniu rozległ się odgłos mojego telefonu. Spanikowany odebrałem go natychmiast, szybkim krokiem udając się do kuchni.
- Obiecałeś zadzwonić wieczorem, młody człowieku. Wiesz która jest godzina? Ta dzisiejsza młodzież, tylko by się szlajali po nocach -W słuchawce odezwała się moja mama, rozgadana jak zawsze.
- Wiem, przepraszam - Odparłem ściszonym głosem, jedną ręką podsuwając sobie stołek by przycupnąć. Moja rodzicielka zawsze miała najwięcej do powiedzenia, zatem wolałem przygotować wygodne miejsce - Miałem dzisiaj dużo na głowie.
- I jak mieszkanie? Uczelnia jest w porządku? Jedz porządnie, wiem że nie umiesz gotować ale chociaż się postaraj. A masz już jakiś znajomych?
- Tak...tak. Wszystko jest dobrze, poznałem jednego kolegę, jest porządnym (i bardzo uroczym) gościem więc możesz być spokojna. Wcale nie tak ,że wdałem się w bójkę, uciekłem z lekcji i przyjąłem do domu prawie obcego gościa.
- No, ja mam nadzieję, że jest porządny - Fuknęła moja rodzicielka, prawdopodobnie bawiąc się oprawkami okularów jak to miała w zwyczaju - Baw się, skoro już jesteś z daleka od starej matki - Delikatnie zaśmiała się tak, że prawie poczułem ciepło jej oddechu- Tylko w domu jest trochę za cicho bez twoich gitarowych koncertów.
- Kup sobie psa. Będzie równie głośny jak ja i będziesz mogła go karmić - Nabijałem się z niej po cichu, nie chcąc obudzić Fyodora śpiącego za ścianą.
- Po moim trupie. Tyle tych pchlarzy już naniosłeś do domu przez te lata, tfu - Zaśmiała się charakterystycznie i głośno, więc pewnie słyszeli ją wszyscy sąsiedzi. W głębi duszy wiedziałem, że zasłużyłem sobie na nadopiekuńczość matki swoim zachowaniem. Zamiast być dla niej wsparciem przestałem wracać wieczorem do domu, a gdy już to robiłem najczęściej przynosiłem też zdarte dłonie i obitą twarz - No, skoro jest dobrze to mogę już spać spokojnie. Dobranoc Gookie.
- Dobranoc - Odłożyłem telefon na parapet, wpatrując się we wzór kafelek ułożonych na kuchennej podłodze. Kogo ja okłamuję? Z której strony naprawdę jestem taki dobry? Podniosłem się ze stołka jednocześnie rozmasowując obolały kark.
Skierowałem się do salonu, gdzie nie kwapiąc się rozkładaniem kanapy położyłem się na niej. Znużonym wzrokiem wpatrywałem się w panoramę miasta widocznego przez mój balkon, co jakiś czas mieszkanie rozświetlały światła przejeżdżających samochodów. Moje policzki piekły niemiłosiernie od nadmiaru uśmiechów. Nie pamiętałem, bym kiedykolwiek w życiu szczerzył się przez cały boży dzień.

Gdy otworzyłem oczy było jeszcze szarawo, a jedynym słyszalnym odgłosem była pracująca zmywarka sąsiadki z piętra niżej. Sięgnąłem po telefon z przekonaniem, że znowu bez powodu wstaję w środku nocy. Ku mojemu zdziwieniu było już chwilę po piątej, co oznaczało że przespałem całą noc jak normalny człowiek. Dźwignąłem się do pozycji siedzącej, nadal cierpiąc przez bolesne pamiątki wczorajszej bójki. Udałem się do łazienki, gdzie lustro ukazało mi obraz nędzy i rozpaczy jakim była moja poranna prezencja. Zagniecenia bluzy odbite na policzkach oraz włosy jak po porażeniu piorunem, postanowiłem zatem doprowadzić się do porządku zanim Fyodor by się obudził i zaczął kierować różne synonimy w stronę mojej fryzury.
Dopiero gdy zrzuciłem z siebie ubrania uświadomiłem sobie jak wielu siniaków i rozcięć się nabawiłem. Podsumowując oględziny - nie wyglądałem zachęcająco.

Po szybkim prysznicu udałem się do kuchni, gdzie zacząłem kontemplować nad pustą lodówką. Nie zdążyłem jeszcze zrobić zakupów od przyjazdu, zatem pozostało mi tylko to, co przywiozłem ze sobą. Doszedłem do wniosku, że biorąc pod uwagę mój brak umiejętności i ograniczone środki zrobię jajecznicę. Brzmi prosto, nie? Wyjąłem cztery jajka z lodówki, niestety jedno wyślizgnęło się i roztrzaskało o podłogę. I po co ci to było? Warknąłem pod nosem odkładając resztę jajek na blat, czekało mnie jeszcze poranne mycie podłogi. Gdy już uporałem się ze sprzątaniem powróciłem do gotowania, tym razem bardziej ostrożnie. Zagotowałem wodę, nie będąc pewnym czy Fyodor będzie preferował kawę tak jak ja, czy jednak pozostanie przy herbacie.
Nagle poczułem ukłucie w bok, przez co zdziwiony odwróciłem się w tamtą stronę. Obok mnie stał jeszcze zaspany blondyn. Poruszał się zadziwiająco cicho, biorąc pod uwagę to, że mnie było słychać z daleka. - Czy na śniadanie też jest herbata? - Chłopak zaśmiał się niewyraźnie. Miałem wrażenie że jeszcze nie do końca przyjął do wiadomości moją obecność w pokoju. Gestem wskazałem na puste kubki, mając nadzieję że domyśli się moich intencji. Jednak Fyodor stał w tej samej pozycji, marszcząc oczy od nadmiaru światła. Dyskretnie odwróciłem się tak, by poranne słońce przestało go razić. Nagle oczy blondyna otworzyły się szerzej i poderwał głowę do góry, by uzyskać moją atencję.
- Przepraszam,że tak odpadłem od razu wczoraj, aż mi głupio - Chłopak uśmiechnął się przepraszająco, jakby naprawdę zrobił coś złego. Pokręciłem głową z dezaprobatą, bo sytuacja naprawdę była dla mnie głupia.
- Nie masz za co przepraszać - Odparłem, wyłączając gotującą się wodę. Odrywając się na chwilę od przygotowywania posiłku zmierzyłem chłopaka wzrokiem.
- Masz zamiar iść do szkoły w tych samych ciuchach, w których spałeś? - Wypaliłem, nie zastanawiając się zbytnio nad skutkami.
- A mam inne wyjście? - Zripostował blondyn, nerwowo stukając palcami o kuchenny blat.
Przygryzłem nerwowo wargę, orientując się jak źle mogło to zabrzmieć.
- Masz - Stwierdziłem, próbując zachować się jakby wcale nie było mi wstyd za własne słowa - Możesz  przecież wybrać sobie coś z moich rzeczy.

<Fyodor?>
Ilość słów: 1039
Ilość punktów: 50 + 260 = 310

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz