Uśmiechnąłem się szeroko. Naszą rozmowę przerwał głośny dzwonek rozpoczynający lekcje, jednak zanim weszliśmy do klasy odczekaliśmy chwilę. Nauczyciel mocno się spóźniał, niektórzy pomyśleli, że nie ma go dzisiaj i zwinęli się do domu, lecz po 10 minutach w końcu pojawił się na końcu korytarza. Nie spieszyło mu się, wolnym krokiem podszedł do drzwi, aby je otworzyć i w ten sam sposób prowadził lekcje - wolno. Bernard, bo tak się nazywał, miał dziwnie wyglądającą długą bródkę z warkoczykiem na końcu, a krótkie włosy miał związany w małą kitę z tyłu. Zupełnie nie pasowała mu taka fryzura, wyglądał jak nieokrzesany człowiek sprzed setki lat. Dlaczego każdy
nauczyciel nie wygląda tak jak powinien, profesjonalnie. No cóż, życie. Kolejna lekcja minęła z wytłumaczenia tego co będziemy robić, Bernard powiedział, że po kilku zajęciach będziemy chodzić do szkolnego planetarium. Woah, mają tu takie coś..? Tylko parę osób zainteresowała ta wiadomość, reszta jakoś nieszczególnie się przejęła.Wrzuciłem zeszyt z powrotem do plecaka i podszedłem do Yui, która była już gotowa aby wyjść z klasy.
- Yui, masz może ochotę wyskoczyć na miasto? Znam fajną kafejkę. - Zapytałem przy drzwiach.
- Czemu nie, a daleko to? - Odparła, w jej głosie słychać było nutkę zniechęcenia, ale nie było to raczej umyślnie. Być może uśpiły ją te wszystkie lekcje, a zwłaszcza astronomia.
- Dwa przystanki pociągiem i kawałek pieszo. Stacja nie jest daleko, tuż za tym zakrętem. - Wskazałem palcem nieduży budynek przy skrzyżowaniu jak tylko znaleźliśmy się obok okna. Próbowałem gestykulacją pokazać w jaki sposób idzie się od stacji do kafejki, jednak nie wychodziło mi to dobrze. - No to skręcamy wtedy w prawo, w lewo i idziemy prosto, a potem przy takim sklepiku z pluszakami musimy przejść przez pasy. Cały czas prosto i będziemy u celu, nad kafejką będzie widniał duży, neonowy napis "Karpe'tie". Mają tam pyszne ciasta i ciastka, a także gorące napoje!
- Dobrze, mniej więcej chyba wiem jak tam dojść. - Powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy, który sugerował zakłopotanie. Chyba przesadziłem z tym dokładnym opisem drogi.
- No to w drogę.
Pomimo, że była prawie 4 Słońce nadal górowało nad ziemią i przebijało się przez liczne chmurzaste chmury, które próbowały zagrodzić promieniom dojście. Po dotarciu na stację odczekaliśmy siedem minut na pociąg i gdy ten przyjechał wsiedliśmy do środkowego wagonu, mógłbym zgadywać, że był to 3. Podróż nie trwała długo. Po drodze pojazd zdążył się zapełnić i akurat na naszym przystanku masa ludzi wyszła z przedziału, w którym się znajdowaliśmy. Aby przypadkiem nie zostać w środku i nie pojechać dodatkowy przystanek musieliśmy się przeciskać przez tłumy, które za nic nie chciały nas przepuścić, ale jakoś się udało.Wyszliśmy ze stacji i skierowaliśmy nasze kroki w stronę kafejki, tak jak opowiadałem. Prosto, prawo, prawo, prosto, lewo i prosto. Na ostatniej prostej dało się zauważyć wielki napis "Karpe'tie" nad budynkiem.
- To tutaj. - Powiedziałem, jakby to nie była oczywista oczywistość. Yui kiwnęła głową i pierwsza weszła do kafejki. W środku malowało się od wszelakich jasnych barw. Usiedliśmy przy wolnym stoliku obok filaru i chwyciliśmy w dłonie menu. - O, to jest dobre. - Wskazałem na mały kawałek czekoladowego ciasta z likierem i posypką.
<Yui?>
Ilość słów: 518
Otrzymane punkty: 50 + 130 = 180
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz