niedziela, 25 marca 2018

Od Yui CD Chanyeola 'Dotyk barw'

Znacznie się uspokoiłam, gdy zobaczyłam że Chan oblega już jedną z ławek. Jednak tym co szybko zniosło to uczucie, było widniejący w jego oczach narastający strach. Wnioskując po twarzach innych, pod tym względem się nie wyróżniał. Moją uwagę przykuł owad, który nagle zacząć poruszać się w jednym kierunku. Wiodłam za nim wzrokiem, aż spostrzegłam się że znajduje się tuż pod ławką Chana. Gdy zaczął powoli wchodzić na ławkę, chłopak instynktownie przebiegł przez połowę sali, nieświadomie trafiając obok mnie. Zaczął okupować moje krzesło, przy czym położył swoją rękę na mojej. Od razu się spięłam, wiedząc jaka reakcja może mnie zaraz czekać. Już otwierałam usta by poinformować chłopaka o zaszłej sytuacji, lecz był szybszy. Ku mojemu zdziwieniu nie zareagował jakoś bardzo nerwowo. Jedynym jego posunięciem, było zabranie ręki. Dodatkowo na jego twarzy zawidniało lekkie zmieszanie.
- Yui, jak myślisz długo będziemy tak siedzieć na tych ławkach i krzesłach? - Zadał mi niespodziewane pytanie. No tak, dobre pytanie. Sama chciałabym znać na nie odpowiedź. Wyraźnie było widać jak Chan uważnie śledzi zwierzęta. Nie miałam pojęcia czy się ich bał, czy to najzwyczajniejsza ostrożność mu się włączyła.
- Znając świetną organizację naszej szkoły, to może to potrwać do końca lekcji. - Westchnęłam cicho. Z opowieści słyszałam, że koty są świetnymi drapieżnikami i od razu wyobraziłam je sobie, jak pozbywają się owadów, jednego po drugim.
- Szkoda że nie mamy kotów. - Mruknęłam niezadowolona po dłuższej ciszy, która zaistniała między nami. Chłopak posłał mi pytający wzrok, na co odpowiedziałam wzruszeniem ramion. No tak, brawo Yui. Świetnie myślisz, nawet w takich momentach. Nagle z radiowęzła rozległ się komunikat. Lekcje obejmujące cały dzisiejszy dzień, zostały odwołane. Mimo wszystko, wywołało to u mnie lekki uśmiech. Czy to ze względu tych małych stworzeń? Ktoś na sali rzucił nawet, czemu nie możemy po prostu ich zabić, lecz spotkał się z poirytowanym wzrokiem nauczyciela. Skwitował to tylko słowami, że takie myślenie to przejdzie tylko na wojnie.
- Hej, Chan, myślisz że to wszystko przez pająki? - Nachyliłam się nad chłopakiem, cicho zadając mu pytanie. Tym razem to on lekko wzruszył ramionami. Niespodziewanie do sali wtargnęła grupka ludzi, ubranych w kaftany. Wszyscy mieli ze sobą pojemniki, co wyglądało przekomicznie. Jeszcze śmieszniej zrobiło się, jak zaczęli z nimi latać w celu złapania tych małych potworów. Gdy ostatni owad trafił do pudełka, atmosfera momentalnie się zmieniła. Wcześniej było czuć pewnego rodzaju spięcie, które teraz powoli się ulatniało. Wszyscy zaczęli zajmować swój miejsca. Tak samo było z Chanem, który do tej pory siedział przyczepiony do mojego krzesła. Nauczyciel nakazał zostać nam w klasie jeszcze chwilę, po czym sam opuścił pomieszczenie. Niespodziewanie pojawił się zupełnie innym wejściem. Poinformował nas że w szkole zarejestrowano obecność zupełnie nieznanego gazu, przez co jesteśmy zmuszeni opuścić klasy, jednak ze szkoły wyjść nie możemy, żeby nie doprowadzić do zmieszania substancji z otoczeniem. Podeszłam do wcześniej towarzyszącego mi chłopaka, podzielając jego uczucia, które wyrażał swoim spojrzeniem. 
- Ciekawe gdzie nas teraz zabiorą. Skoro tak bardzo nie chcą wymieszać go ze środowiskiem, to znaczy że się go obawiają. Więc czy nie wydaje się dziwne, że nie boją się zostawić nas w tym potencjalnie niebezpiecznym miejscu? - Zwróciłam się do chłopaka, który lekko zbladł.
- Może mają jakieś specjalne filtrowane miejsce. Mimo wszystko to szkoła wojskowa, myślę że trochę nas testują. - Odpowiedział cicho. Miałam szczerą nadzieję że tak właśnie było. 
- Potrzebujesz więc może towarzystwa na jakiś czas? - Uśmiechnęłam się lekko.

<Chan?>

Ilość słów: 559
Ilość punktów: 50 + 140 = 190

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz