Ostatnia lekcja - Astronomia. Może tego nie okazywałam, ale w głębi
duszy byłam bardzo podekscytowana. Gdy dobijała już 10 minuta od
dzwonka, bardzo niecierpliwie stąpałam z nogi na nogę. Uparcie czekałam
na nauczyciela, z miną zawziętego dziecka. Gdy ujrzałam go tuż na rogu,
miałam ochotę zacząć skakać ze szczęścia. Można powiedzieć że wyglądałam
jak jedno wielkie skupisko radości. Rei kątem oka spoglądał na mnie.
Wyglądał jakby był lekko zażenowany. Może spóźnieniem nauczyciela, może
mną, ale chyba to była najmniej trapiąca mnie teraz rzecz. Wsunęłam się
do sali i zajęłam miejsce. Po dłuższym czasie przyglądania się naszemu
nowemu nauczycielowi, stwierdziłam że zdecydowanie nie powinien nim być.
Oczywiście, tylko przez wygląd, ponieważ poza tym facet mówił od
rzeczy. Gdy wspomniał o przyszłych wycieczkach do szkolnego planetarium,
momentalnie "zaświeciły" mi się oczy. W głowie pojawiła mi się myśl. Może by nawet się uczyć do tej Astronomii. Oprócz tego, opowiedział
tylko przykładowe rzeczy, które będziemy robić na lekcji - i to
zdecydowanie sprawiło że lekko już mnie przynudziła ta lekcja. Gdy
zadzwonił dzwonek, odetchnęłam głęboko i zdecydowałam że już jestem
gotowa opuścić ten budynek. Zanim jednak ruszyłam, spostrzegłam się że
podszedł do mnie Rei. Podczas krótkiej podróży do drzwi, spytał mnie o
wyjście na miasto. Ponoć znał jakąś fajną kafejkę. Stwierdziłam że jak
na pierwszy dzień szkoły, nieźle trafiłam. Dlatego bez zawahania się
zgodziłam. Oczywiście dla zabezpieczenia spytałam o odległość naszego
celu od szkoły.. I to była moja zguba. Rei zaczął podawać mi dokładny
opis drogi, a ja na marne próbowałam się na tym skupić i coś zrozumieć.
Chłopak dodatkowo rozpoczął jedną z dziwniejszych gestykulacji jakie
widziałam, co lekko mnie rozbawiło. Oczywiście nie mogłam tego po sobie
dać poznać. Tak się skupiłam na tym co robił, że nie wyciągnęłam prawie
nic z tego co mówił. Dlatego na koniec będąc lekko zakłopotana
zapewniłam go że chyba mniej więcej rozumiem - co oczywiście było błędną
informacją. Jedyne co do mnie mocno trafiło, to dobre wypieki o których
wspomniał. Do tego mieli tam podobno gorące napoje. Może i zostało mi
trochę kakao, ale wiadomo - nawet do kafejki nie wypada przynosić
własnych napojów. Ruszyłam śladami Rei'a, które zaprowadziły mnie na
stację. Komunikacja miejska nie jest czymś co kocham. Na początku było
znośnie - dało się oddychać. Ku mojemu niezadowoleniu z czasem wsiadało
coraz więcej osób i tak się złożyło, że akurat na stacji na której
mieliśmy wysiąść, wylał się cały ten tłum. Ku mojemu większemu
nieszczęściu - musiałam się przepychać przez masę osób, które uparcie
stały na swoim miejscu i za nic nie chciały nas przepuścić. Gdy wreszcie
dokonaliśmy tego, stanęłam zgubiona obok Rei'a. Za nic nie miałam
pojęcia gdzie jestem, więc znowu byłam zdana na niego. Najpierw
poszliśmy prosto, potem w prawo, prawo, prosto, lewo i prosto. Dokładnie
tak jak mówił.. Chyba. Wreszcie udało mi się dostrzec neonowy napis
"Karpe'tie". Sam budynek już wyglądał dość ciekawie, więc nie mogłam się
doczekać wejścia do niego. Rei rzucił zwykłe "to tutaj", jakbym jeszcze
nie była do końca przekonana że to właśnie to miejsce. Wślizgnęłam się
do środka pierwsza i pierwsze co przykuło moją uwagę to kolorystyka.
Kolory zdobiące to pomieszczenie były jasne, co dodawało temu miejscu
uroku i pewnego wrażenia "ożywienia". Usiedliśmy w dość przytulnym
miejscu, tuż obok filaru. Dokładnie obejrzałam kartę zanim ją
otworzyłam. Rei wyglądał jakby był tu już któryś raz, ponieważ nie
minęła minuta odkąd otworzył kartę, a już mi coś polecił. Otworzyłam
moją kartę na tej samej stronie i przyjrzałam się temu. Ciasto
czekoladowe z likierem. Brzmi dobrze. Zerknęłam kontrolnie na kolejną
stronę.. Nie powinnam. Zobaczyłam całą masę dobrych rzeczy. Nagle dotarł
do mnie głoś Rei'a.
- Yuui, jesteś z nami? Chyba trochę odpłynęłaś. - Podniosłam
zdezorientowany wzrok na cicho śmiejącego się chłopaka. Wskazał głową
dyskretnie na kelnera stojącego obok. Trochę się zestresowałam bo nie
wiedziałam co powiedzieć. Chłopak to zauważył i zerknął na moją kartę,
ponieważ dłuższy czas wpatrywałam się w jedno.
- Dwie herbaty, razem w zestawie z ciastem czekoladowym. - Wyraźnie mi
ulżyło gdy to powiedział. Gdy kelner się oddalił, zrobiłam się cała
czerwona ze wstydu.
- Przepraszam za to.. Szczerze to mój pierwszy raz jak jestem w takiej
kafejce, u mnie w mieście takich nie było. - Powiedziałam cicho.
- Skoro to Twój pierwszy kafejkowy raz, to właśnie oficjalnie Cię
rozdziewiczyłem pod tym względem. - Rzucił na rozluźnienie atmosfery, po
czym oboje się roześmialiśmy. - W takim razie, chcesz mi opowiedzieć
więcej o Twoim mieście? I jakie jest w porównaniu do tego?
- Oczywiście.. Chociaż chyba nie ma za bardzo o czym mówić. Pochodzę z
miasta Glenarm, które w sumie jest bardziej miasteczkiem. Jest położone
blisko granicy, więc za dużo to tam nie ma. Szczerze, to liczy tylko 2
tysiące osób, z czego większość to prości ludzie, dlatego trochę nie
czułam się tam dobrze. Gdy miałam 11 lat, wojsko miało jakieś szkolenia
poza strefą, dzięki czemu miałam szansę się im przyjrzeć. To właśnie
wtedy stwierdziłam że kiedyś urwę się z tamtej dziury, prosto do wojska.
Nie wiem czemu, ale czułam że to miejsce idealne dla mnie. W Glenarm
prawie nic nie mówią o wojsku. Tam w ogóle nie ma żadnych pociągów, a
samochody mają tylko pojedyncze jednostki. To nie to samo co Alatras.
Alatras ma zaawansowaną technologię i dużo się tu dzieje. Trochę się tu
jeszcze gubię, ale chyba mogę szczerze powiedzieć że jest mi tu lepiej.
Mieszkam sama, ja podejmuje decyzję i wreszcie mam własne życie o którym
to ja decyduję. Chociaż przyznam, że gdyby nie moi rodzice, to pewnie
by mnie tu nie było. - W tym miejscu zawahałam się czy może powiedzieć
chłopakowi że obecni, a raczej byli, opiekunowie, nie są moimi
prawdziwymi rodzicami, lecz się powstrzymałam. Przecież znamy się jeden
dzień, chociaż nie wiem czy to ma znaczenie, przecież był jedyną osobą
którą poznałam do tej pory. Przy okazji kelner przyniósł nam nasze
zamówienie. Moje oczy ponownie się zaświeciły na widok ciasta. Szczerze
mogę przyznać, że nigdy nie widziałam tak imponująco podanego jedzenia.
Spróbowałam kawałek i naprawdę, to był moment w którym stwierdziłam że
Rei'owi można zaufać.
- Kurcze, to ciasto jest naprawdę niezłe. Z tego co pamiętam to chyba
mieszkasz gdzieś w okolicy.. Przynajmniej gdzieś w mieście. Często tu
bywasz? - Spytałam chłopaka, jednocześnie upijając łyk herbaty, która
była równie dobra.
<Rei?>
Ilość słów: 1025
Otrzymane punkty: 50 + 255 = 305
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz