Nie zdążyłam nawet się rozsiąść, a już powiało kolejnym dreszczem emocji. Miałam go dzisiaj już wystarczająco, więc nie kusił mnie tak mocno, jak pewnie działałby na mój instynkt rano. Nie to jednak napędzało mnie do działania, nie chęć akcji oraz wykazania się przed innymi.
Poczucie winy.
W końcu statek uczniowski przyjechał tu po to, by mnie zabrać. Nie wiedząc o zagrożeniu, altruistycznie tutaj przybył, narażając uczniów na niebezpieczeństwo. Jeśli komuś, kto poszedłby tam, stałaby się jakakolwiek krzywda, miałabym ich na sumieniu. Słowa zostały rzucone, kadeci się zgłaszali i każdy był chętny do afiszowania się. Jednak nie na mojej warcie.
- Ja – Rzuciłam krótko. Jedną osobę mniej, która dręczyłaby moje sumienie.
Wyprostowałam się, po czym strzepałam z moich spodni niewidoczny kurz. Moja siła przebicia w tym przypadku była niepodważalna. Z nich wszystkich najlepiej znałam statek i jeśli ktoś miałby lepiej poprowadzić pod względem poruszania się na obiekcie, byłam to ja. Piwnooki mógł sobie przejąć pałeczkę w każdym momencie, nie zależało mi w tamtej chwili na tym aspekcie.
Nim byłam już przy czarnowłosym, witając się symbolicznie kiwnięciem głowy, obok niego stało już trzech innych kadetów gotowych do poświęceń. Bez zbędnych wstępów, zaprowadziłam ich w stronę niewielkiej zbrojowni, wymijając zwinnie wir rozproszonych po całym statku, zdezorientowanych pasażerów.
- Żaden z cywili nie może ucierpieć – Rzekł chłopak, podążając za moim śladem wzdłuż schodów.
Po zejściu do kajuty, ukazało się biuro pierwszego oficera, który był fanem „survivalu” i kochał mieć wszystko na wszelki wypadek. W tym przypadku dobrze się sprawdził jego pomysł.
- Blondyn – krzyknęłam, rzucając w stronę jasnowłosego rewolwer – Idź na górę i powiedz ludziom, by kierowali się do sektora B. Jeżeli nie będą Cię słuchać, wystrzel w powietrze, a gwarantuje, że w mig będą jak posłuszne psy. Jest to konieczne, bo gdy tam będą, szansa na triumf wzrośnie.
Mężczyzna skinął głową, po czym wybiegł na pokład. Mój wzrok przykuła damsko-męska para, u której wręcz emanowało chęcią do działania.
- Wy we dwoje idźcie w stronę burty i rozkażcie odpłynąć szkolnemu statkowi, jest on narażony na zbyt duże niebezpieczeństwo. Następnie pomóżcie w ogarnianiu cywili, a jeśli zobaczycie zamachowców, strzelajcie bez zawahania. – Poleciłam, podając im trzy kamizelki kuloodporne i wyposażenie. – Jedna dla blondasa, za szybko wyparował.
Dwójka, podobnie jak poprzedni, bezzwłocznie ruszyła na wykonanie zadania.
- Czyli my zajmujemy się tymi kolesiami? – Spytał czarnowłosy chłopak, który doprowadził do zwerbowania kadetów w jedną drużynę.
- Na to wygląda. – Uniosłam kącik ust do góry, a pokazawszy na linii mojej głowy rewolwer, przeładowałam go. – Pora się zabawić.
<Rei?>
Ilość słów: 418
Ilość punktów: 50 + 105 = 155
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz