Gdy zauważyłem, że dziewczyna raczej nic sobie nie zrobiła z upadku,
rozluźniłem się i oceniłem ją w myślach. Raczej niższa, luźno ubrana - a
raczej po prostu wygodnie. W ciszy, obok siebie dotarliśmy do klasy. Na
pytanie o to, jak się nazywam powiedziałem po prostu Chan.
Odprowadziłem Yui wzrokiem, a potem usiadłem na swoim miejscu (czyli
jakimś wolnym). Gdy nauczyciel wypowiedział moje imię i nazwisko,
wstałem. Czułem na sobie wzrok innych i poczułem się trochę bardzo
oceniany. Usiadłem trochę sztywnie, a w momencie w którym nauczyciel się
przedstawił, zasłoniłem twarz dłońmi. To nie jest nawet śmieszne, nie
pogrążaj się człowieku. Pokręciłem głową i postanowiłem uczestniczyć w
lekcji najbardziej jak mogłem, nawet jeśli graniczyło się to z cudem.
Wiedza wchodziła dość szybko gdy słuchałem, ale gdy zaczynał przynudzać -
moja głowa potrafiła opadać, a oczy prawie się zamykały. Nie mogę
zasnąć, nie mogę...
I wtedy nastąpił cud. Koniec lekcji. Jak poparzony podskoczyłem,
wybudzając się całkowicie. Odchrząknąłem i wstałem, tak jak pozostali.
Sala była już w połowie opuszczona więc mogłem również wyjść, nie
narażając się na przepychanie.
Indyk myślał o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli. W drzwiach stanęła
trójka chłopaków, bardzo podobna do tych których znałem w liceum i
gimnazjum. Westchnąłem i rozejrzałem się. Ze zdziwieniem odkryłem, że w
klasie byliśmy tylko ja i Yui.
- Cześć Uszaty - czarnowłosy z tatuażami był ich liderem. Zignorowałem go.
- No patrzcie, ignoruje nas - czerwonowłosy brat lidera. Czemu ja ich
tak bardzo pamiętałem? No cóż, dość dobrze się znaliśmy. Chciałem coś
powiedzieć ale usłyszałem głos Yui. Przez chwilę zapomniałem że tu
jest. Jak powiedzą za dużo, lub o moim strachu, to dam im w mordę tak
bardzo, że się nie pozbierają...
<Yui?>
Ilość słów: 280
Otrzymane punkty: 50 + 70 = 120
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz