niedziela, 25 lutego 2018

Od Yongguk'a CD Fyodora 'Pierwszy Krok'

Odruchowo złapałem się za brodę, zastanawiając się głęboko. Finalnie doszedłem do wniosku, że nie mam bladego pojęcia o naszym planie zajęć, wyjąłem więc z kieszeni telefon, w którym miałem zapisany rozkład lekcji. -Wygląda na to, że teraz strzelectwo. - Mruknąłem pod nosem, przez chwilę nie odrywając wzroku od wyświetlacza.
- Oh. - Nie potrafiłem zidentyfikować, jaką emocję reprezentował odgłos wydany przez chłopaka. Szczerze mówiąc moje uszy jeszcze nigdy nie zostały pobłogosławione tak równomierną mieszanką westchnienia i pomruku zarazem. Zaciekawiony podniosłem wzrok, by przyjrzeć się wyrazowi jego twarzy.
Patrzył gdzieś w dal, odwrócony do mnie bokiem. Nie byłem pewien czy obiektem jego zainteresowania była konwersująca o czymś żywo grupa ludzi czy też może widok za ogromnym oknem. Twarz chłopaka była poza zasięgiem, toteż moja ciekawość musiała usiąść i się zamknąć. Zawiesiłem wzrok na zabawnie odstającym kosmyku jego blond włosów, zawiniętym do góry tuż obok prawego ucha Fyodora.
Zaśmiałem się delikatnie pod nosem, choć wewnątrz miałem nieodpartą ochotę założyć włosy za jego ucho tak, by już nie odstawały. Blondyn nagle odwrócił się, unosząc pytająco jedną brew.
Uniknąłem jego badawczego wzroku, udając, że wcale to nie ja się nie śmiałem. Stwierdzając, że jest mi wystarczająco ciepło zrzuciłem z ramion czarną bluzę, przewiązując ją następnie wokół bioder.
- Wiesz, że mamy tu szatnię, nie? - Wskazałem ruchem głowy na owinięty wokół szyi chłopaka szal, który miał na sobie od momentu, w którym pojawił się w sali. Blondyn spojrzał po sobie, otwierając delikatnie usta, ale nie wydając z siebie żadnego odgłosu. Zaczął zdejmować czerwony szal, zwijając go w kłębek. - Wiem, zwyczajnie nie miałem czasu. - Fyodor udając zupełnie niewzruszonego wepchnął szalik w rękaw kurtki, którą przerzucił przez przedramię.
- Chodź, mamy jeszcze kilka minut. - Odwróciłem się na pięcie, zmierzając w stronę schodów prowadzących na niższe piętro. Słyszałem za plecami lekkie kroki chłopaka w akompaniamencie odgłosu ściskanej w dłoniach kurtki. Podświadomie wiedziałem, że nie tylko ja czuję się trochę niepewnie oddalając się od grupy.
Zdążyłem znaleźć się na ostatnim schodku, gdy nagle coś gruchnęło okrutnie. Otworzyłem szerzej oczy, odnajdując źródło hałasu. Jakiś chłopak leżał na podłodze, kuląc się jak zbity pies.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że facet stojący nad nim dosłownie roztrzaskał śmietnik o jego głowę. Odłamki lazurowego plastiku ścieliły się po posadzce, tworząc swojego rodzaju przerażający witraż. Zanim zdążyłem ocknąć się z szoku w jakim pozostawił mnie ten akt skrajnej agresji, usłyszałem jak coś miękko upada na ziemię. Kurtka Fyodora spłynęła po kilku schodkach w dół z cichym świstem. Jej właściciel minął mnie w mgnieniu oka. Blondyn znalazł się pomiędzy atakującym a ofiarą, usiłując ich uspokoić w jakiś sposób. Czy ten gość jest niespełna rozumu?
 Ruszyłem w ślad za nim, bo co mogłem zrobić?
W czasie gdy blondyn próbował przemówić atakującemu do rozumu zdołałem zablokować jego ręce, wkładając w to całą swoją siłę. Mężczyzna był dużo bardziej przysadzisty ode mnie, zarzucał moim ciałem na boki z ogromną siłą, czułem się jak szmaciana lalka. Nie byłem w stanie długo go utrzymać,wkrótce przerzucił mnie nad swoimi plecami uderzając mną o podłogę. Ktoś w tle zaczął krzyczeć, wzywając nauczyciela.
Nie spodziewałem się, że agresor skupi się na mnie. A jednak, widząc, że chłopak na podłodze się nie rusza skoncentrował się na ruchomym obiekcie. Celował ciężkimi jak młoty pięściami w moją twarz, którą udało mi się w ostatniej chwili osłonić rękoma. Na oślep próbowałem kopnąć go w podbrzusze czy choćby w nogę.
Ku mojemu zbawieniu rozległ się charakterystyczny klik odbezpieczanej broni. Ciężki, męski głos ryknął: - Na ziemię, twarzą do podłogi!
Dopiero wtedy poczułem, jak ogromny ciężar został zdjęty z mojej klatki piersiowej. Przez chwilę jeszcze pozostawałem w pozycji obronnej, próbując uspokoić chaotyczny oddech. Adrenalina huczała w mojej głowie zakłócając wszystko dookoła.
Do moich uszu dotarł głośny, wyraźny odgłos kasłania. Zdjąłem ręce z twarzy, mrużąc oczy pod napływem rażącego światła. Blondyn siedział niecały metr ode mnie, roztrzęsionymi rękoma zasłaniając usta. Nie zwróciłem zbytnio uwagi na rozbrzmiewający dzwonek, ani na nauczycieli nerwowo popędzających studentów, by weszli do sal. Zignorowałem szepty spanikowanych uczniów i ich świdrujące spojrzenia.
Wyciągnąłem lekko  roztrzęsioną dłoń, by pociągnąć chłopaka za rąbek swetra. - Jesteś cały? - Mój głos brzmiał chrypliwie i jakoś tak nieprzyjemnie.
Fyodor zakaszlał jeszcze kilka razy, zanim wyjął z kieszeni inhalator. - Mhm. - Wymruczał między głębokimi oddechami. Wbiłem wzrok w sufit, nieco obawiając się tego, co będzie dalej.
Jesteś debilem, Yongguk. Masz dwadzieścia dwa lata, może to pora w końcu przestać się bić jak jakiś gówniarz? Ale to nie ważne. Już zdążyłeś wszystko książkowo spierdolić, gratulacje. Matka na pewno będzie dumna, kiedy odeślą cię do domu.
Po korytarzu rozniósł się echem odgłos stukotania obcasów o podłogę. Przyklęknęła przy nas kobieta ubrana w biały uniform, która widocznie była pielęgniarką. Miała okrągłą twarz, na której malowało się coś na kształt współczucia, lecz nie do końca. Jej włosy były lokowane i ciemne, upięte w delikatny koczek z tyłu głowy. Zaczęła dotykać moich nóg i rąk, co chwilę pytając czy bolało gdy poruszała moimi kończynami. Czułem cholerny, przeszywający ból w każdej części swojego ciała.
- To dobrze. - Stwierdziła kobieta. - Póki wszystko czujesz, jest w porządku.
Brunetka pomogła mi się podnieść z posadzki. Zagryzłem wargę, próbując nie syczeć z bólu. Fyodor odmówił pomocy, samodzielnie dźwigając się z ziemi.
Po drodze pielęgniarka wyjaśniła nam, że najbliższą godzinę musimy spędzić w jej gabinecie. Nie protestowałem, było mi już wszystko jedno.

<Fyodor?>

Ilość słów: 862
Otrzymane punkty: 50+ 215= 265

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz